Rekreacyjnie błądząc po bezdrożach.blog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(9)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy MaxiMichal.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2011

Dystans całkowity:396.00 km (w terenie 93.00 km; 23.48%)
Czas w ruchu:15:45
Średnia prędkość:23.81 km/h
Maksymalna prędkość:39.00 km/h
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:44.00 km i 2h 15m
Więcej statystyk

Świdnik.

Piątek, 30 grudnia 2011
Km: 80.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:42 km/h: 29.63
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze
Najpierw na siłownię, a później odprowadzić Piotrka do Świdnika.
Oczywiście nie mogło by się odbyć bez żadnych problemów, zacznijmy od butów, zgubiłem gdzieś zacisk, czy jak to tam się nazywa, takie co się do buta doczepia i później się to zaczepia z pedałem :D Szukałem tego dobre pół godziny, znalazłem tylko blaszkę no cóż jedziemy. Z tego wszystkiego wjechałem na dwupasmówkę i jechałem w odwrotną stronę niż trzeba, no cóż trzeba mieć talent ;) Po długiej jeździe nie widziałem żadnych tablic LU co wydawało mi się trochę dziwne, więc zapytałem pierwszego lepszego przechodnia, choć trudno było go znaleźć czy dojadę tędy do Lublina, on powiedział żebym zawrócił i jechał prosto, ja na to takie kur** czemu zawsze coś i pojechałem. Gdy dojechałem na drogę męczenników Majdanka, znowu się zgubiłem ponieważ chciałem pojechać "skrótem" na plac litewski na masę, lecz skrót okazał się fałszywy i wyjechałem gdzieś w pola gdzie nic nie było widać, a moja lampka jak zwykle dawała tyle co nic, nawet się prawie wywaliłem bo nie zauważyłem że zjechałem z chodnika.
I znowu pytanie o drogę i znowu zawróć i jedź prosto .. nosz kur**... jedziemy dalej nieustannie dzwoni telefon od taty, mamy itd. lecz nie chciało mi się odbierać bo wiedziałem co chcą, a chciałem jeszcze na masę się wybrać, gdy dojechałem na plac litewski nikogo nie było, patrzę godzina 17.20, nie chciało mi się czekać a więc pojechałem do domu.

Na koniec powiem jedno.. Licznik oszalał :0 :

Kierunek Bełżyce.

Środa, 28 grudnia 2011
Km: 68.00 Km teren: 0.00 Czas: 02:50 km/h: 24.00
Pr. maks.: 39.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze
Cóż obiecałem że zrobię sobie pierwsze w życiu 100 km na rowerze, lecz się nie udało, bo musiałem wracać do domu, gdyż zaczęło się ściemniać widocznie za późno wyjechałem z domu, jak pamiętam była to godzina... 13.20.
Na początek sprawdziłem sobie że pojadę do Bełżyc, nie sprawdzałem ile to jest km, liczyłem że coś koło 50, gdy już tam dojechałem patrze na licznik.. 23.. kur**.. No cóż zaglądam na mapę patrzę Nałęczów jest nawet blisko to jedziemy! Jechałem przez Wojciechów, później Sadurki i do Nałęczowa.. Za Wojciechowem jest naprawdę fajny las, trzeba kiedyś tam pojechać, lecz samemu bałem się wjeżdżać. Gdy dojechałem do Nałęczowa tj. Do tej tabliczki "Nałęczów" zrobiło się strasznie ciemno, a że ja mam słabą lampkę, to musiałem szybko wracać, oczywiście chwila przerwy na batona i jedziemy. Za Sadurkami zrobiło się tak ciemno że nawet pasa nie widziałem (Muszę sobie dobrą lampkę kupić, albo nie jeździć po ciemku), i cały czas taka żmudna jazda, dobrze że nie było dużo samochodów po mojej stronie, lecz z na przeciwka o dziwo jechała ich masa. Gdy już wróciłem, po długiej jeździe, jechałem głęboką, później na nadbystrzycką i do domu. Szkoda że musiałem jechać samemu, gdyby ktoś był to by było raźniej ;)



I teraz oczywiście parę zdjęć :) :







Myjka, sklep i do trenera.

Wtorek, 27 grudnia 2011
Km: 16.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:53 km/h: 18.11
Pr. maks.: 36.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze
A więc lajtowa jazda z Ifsonem. Wyjechaliśmy ok. 11.20 z pod lkj, na początek myjka, oczywiście Iwo płacił, trochę obmył mój rower i zabrał się za swój, dzięki ;)
Później na Wojciechowską Iwo chciał zobaczyć ramę do roweru czy coś, wcześniej dzwoniłem do trenera umówić się z nim że nie dam rady dzisiaj wpaść na siłkę czy coś bo byłem umówiony na 14.48, lecz on był stanowczy i oczywiście musiałem przyjechać, ale najpierw do domu trochę się ogarnąć i jedziemy.
Po siłce szybko na rower, do domu, umyć się i wyjść, lecz niestety spóźniłem się i autobus pojechał...



Takie tam zdjęcie z wakacji, wiem że nie ma nic do roweru, ale jest fajne ;)

Terenowo - Krężnica Jara.

Poniedziałek, 26 grudnia 2011
Km: 35.00 Km teren: 31.00 Czas: 01:58 km/h: 17.80
Pr. maks.: 32.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze
Czas na świąteczny lajcik terenem, trzeba w końcu spalić to wszystko :D
Wyjechaliśmy z Ifsonem o ok. 13.20, chciałem się przejechać asfaltem jakąś fajną trasą, ale Iwo jak zwykle wyprowadził nas do lasu, no cóż to też fajne, było oczywiście mnóstwo gleb, zazwyczaj z jednego powodu...nie mogłem odpiąć butów, lecz kiedyś dojdę do perfekcji w tym. Jeszcze dobrze nie wjechaliśmy do lasu a już byłem cały w błocie, wstyd, ale cóż jak się bawić to na całego. Gdy wyjechaliśmy ze starego lasu skierowaliśmy się w stronę Krężnicy Jarej, oczywiście trochę asfaltu musiało być, gdy już dojechaliśmy na miejsce to powoli zaczynało się ściemniać, ale pojeździliśmy jeszcze trochę po tamtych lasach i wyjechaliśmy do domu. Oczywiście na jakiejś tam drodze asfaltowej (nie pamiętam dokładnie trasy więc się dzisiaj nie rozpisuje) Iwo musiał zwolnić... nagle słyszę jakiegoś psa, odwracam się a tu Ifsona jakiś pies próbuje szarpać za nogawkę, ale Iwo był dzielny i nie dał się :D Ja od razu w długą żeby do mnie się nie przyczepił, bo to był taki wielki, chyba owczarek niemiecki czy coś, ale na szczęście nic się nikomu nie stało :P Po jakimś czasie żmudnej drogi po asfalcie Iwo skierował nas na teren, straszne błoto, ciężko było się ruszyć, musiałem cały czas odpychać się od ogrodzenia, w połowie drogi oczywiście Iwo dał sobie spokój i musieliśmy wrócić się :D Gdy dojechaliśmy już nad zalew zrobiłem parę fotek, oczywiście w lesie po ciemku nie mogło się odbyć bez lekkiego driftu, ale ani razu się nie wywaliłem! Jak już byliśmy w lesie to przez drogę przeleciały nam sarny, ja twierdze że była to jedna sarna, a Iwo że dwie, lecz on chyba wie lepiej, bo był z przodu :D I chyba na tym skończę opisywać dzisiejszą trasę, jutro oczywiście trzeba będzie podjechać pod myjkę i obmyć trochę ten rower bo brudny jak nie powiem co, przez co zresztą został wywalony na balkon, biedny rower :(
Jak zwykle było zajebiście! Dzięki :D



















Śledzik rowerowy :)

Piątek, 23 grudnia 2011
Km: 13.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 33.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze
Piątek godzina 11.00
Telefon od trenera, że dzisiaj nie ma siłowni i żebym zamiast tego pojeździł sobie w lesie.
Lecz ja głupi wszystko robię na ostatnią chwilę, a że do tego byłem na lekkim kacu, to sobie odpuściłem.
Godzina ok. 17.00
Dzwonie do Ifsona czy idzie na rower, on na to że narazie nie, ale o 19 jedzie na śledzika rowerowego, no to ja od razu uśmiechnięty, bo śledzie jadam z apetytem od małego, mówię mu żebyśmy się spotkali pod schodami na moim osiedlu o 18.30 i trochę pojeździli.
Godzina 18.16
Ja już ubrany, gotowy do jazdy, lecz trochę zbyt wcześnie, dzwonie do Iwa gdzie jest, on na to że jeździ sobie pod luk oilem, ja się go pytam czemu nie dzwonił i mówię mu że siedzę w domu gotowy do jazdy już ok. 10 minut, szybko wychodzę z domu i spotykam Ifsona pod schodami, jedziemy do wąwozu sobie pośmigać po terenie, było naprawdę jedwabiście!!! Później gdy wracamy, też przez wąwóz słyszę krzyk Ifsona coś w stylu "-Pies nas goni!!" A ja takie o kur** i w gaz, cały się ślizgam ledwo się utrzymywałem, już myślałem że się wywalę i że pies mnie pogryzie, po paru metrach przestał nas gonić, od razu kamień z serca i jedziemy pod lidl. Gdy już tam dotarliśmy czekała na nas już jedna osoba, sory ale nie będę wymieniał imion, bo nie znam dokładnie :P Po paru minutach byliśmy wszyscy w komplecie, no to w drogę, Iwo jak zwykle ruszył przodem, ja jechałem ze wszystkimi ledwo utrzymując równowagę, było naprawdę ciężko, ale to była niesamowita frajda :D Z drogi rowerowej wyjechaliśmy na Janowską, później z Janowskiej prosto nad zalew. Gdy dojechaliśmy na miejsce pierwszą rzeczą jaką rozpracowaliśmy była śliwowica (chyba, nie znam się na tym) wziąłem tylko jednego łyka, ale była naprawdę pyszna, miałem ochotę wypić więcej, lecz mam słabą głowę do tego i już nie raz po alkoholu miałem złe przygody. Później nastąpił czas na barszczyk, moja ulubiona zupa, była tak zaje***** doprawiona, że wypiłbym cały termos, lecz wstyd było :D Później śledzik też pyszny, śledzie to ja mógłbym jeść jeść jeść i jeść... Nagle telefon od mamy, która zaczęła krzyczeć na mnie że muszę wracać do domu bo się martwi, że ciemno jest i zimno, więc ja ze smutkiem musiałem opuścić miłą atmosferę i wracać do domu, znowu przez Janowską śr. ok. 25-27... Wróciłem do domu nogi zmarznięte ręce również, ale czułem jeszcze ten barszczyk :D
Najbardziej to się boję zdjęć, bo na wszystkich wychodzę jak pajac, od razu przepraszam.
Chciałbym też pozdrowić "Czarniatko" <myśli> Chyba taki nick ma na bikestats, która pochwaliła moje posty :P

A więc Wesołych Świąt i szczęśliwego nowego roku!!! :D Smacznego karpia i abyście pamiętali sylwestra! :D

Kocham deszcz.

Niedziela, 18 grudnia 2011
Km: 32.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:22 km/h: 23.41
Pr. maks.: 38.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze
W sobotę Iwo dał mi znać że jest jakaś ustawka z rowerowego w niedziele o 11.30 no to sobie pomyślałem "czemu nie, można się przejechać, jak nie dam rady to najwyżej zawrócę". Na drugi dzień nie wiadomo czemu coś mi się powaliło i pojechałem na miejsce ustawki o godz. 12 lecz nikogo nie było, dzwonie do Iwa o co chodzi, a ten mówi że już dawno są w drodze i że nie wie gdzie są, więc nawet nie było jak ich dogonić, do tego jeszcze zaczął padać deszcz, więc podjechałem szybko pod most, zjadłem batona i ruszyłem w drogę, zawrócenie do domu nie wchodziło w rachubę, ponieważ jeszcze ani razu nie jeździłem na rowerze w deszcz. Jechałem droga rowerowa nad zalew, totalna masakra oczy cale załzawione, dobrze ze miałem okulary, bo tak to bym nie dal rady, sr. ok. 20 km/h pod wiatr, gdy dojechałem nad zalew zaczął padać śnieg, od razu uśmiech na twarzy i jedziemy, śnieg szybko zamienił się w głupi deszcz i do tego ten straszny wiatr, na początku pomyślałem sobie ze nie dam rady, żeby zawrócić, ale co mi tam raz się żyje, zrobiłem jedno okrążenie tj. drogą rowerową nad zalewem i z powrotem, patrze na licznik całkiem ładna średnia chyba wtedy było ok. 22 no to cóż może być lepiej i znowu pod wiatr... średnia spadła do 20, totalnie się załamałem, lecz powiedziałem sobie ze dam rade i dałem dobiłem średnią do 36.6, gdy jechałem w stronę mostu droga rowerowa jechałem 21-29 km/h starałem się aby nie spadało poniżej 21 i parę razy mi się udało, lecz strasznie ciężko było, natomiast gdy wracałem ( w stronę tamy )jechałem ok. 27-37, naprawdę dobra jazda była, w połowie drogi jakiś bałwan położył wędkę na środku drogi i nie było jak przejechać wiec musiałem się zatrzymać i poprosić go aby łaskawie mógł tą wędkę zabrać. Zrobiłem tak ok. 3 okrążenia, nogi całe zmarznięte ( chyba będę musiał nakładać dwie pary skarpet ) tak samo palce u rąk, tragedia.. trzeba będzie sobie kupić jakieś ciepłe rękawiczki, gdy wróciłem do domu czekała na mnie ciepła herbata, położyłem się od łózka na ok. 30 minut i później usiadłem przed komputerem. To był naprawdę fajny trening, chociaż mogłem się cieplej ubrać, to napewno dał bym radę zrobić więcej kilometrów.

Testowanie butów spd, trening

Sobota, 17 grudnia 2011
Km: 78.00 Km teren: 20.00 Czas: 03:00 km/h: 26.00
Pr. maks.: 39.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze
To tak, z racji tego że kupiłem sobie buty spd we wtorek, trzeba było je jakoś wypróbować i od razu w środę wybrałem się do lasu z Ifsonem, jeszcze dobrze nie wyjechałem i już pierwsza kraksa prosto w wielkie puszyste błoto, dzięki Ifsonowi bo podkusił mnie żeby spróbować podnieść obie nogi do góry i skoczyć, a ja głupi musiałem wypróbować, później chwila jeżdżenia po lesie i do domu. Na drugi dzień siłownia, to przed siłką wybrałem się na rower bo nie moglem wytrzymać musiałem jakoś ogarnąć te buty, a z racji tego że rower był strasznie brudny to podjechałem na myjkę.
Dzisiaj natomiast miałem zamiar jeździć 1.5 godziny na rolce, lecz Iwo mnie znowu namówił aby jechać z nim do Dąbrowy pojeździć, bo on już tam jest, no to szybko się ogarnąłem i pojechałem, gdy bylem już w lesie zobaczyłem Iwa jadącego w moja stronę i pokazującego mi jakieś dziwne znaki, pomyślałem sobie ze chodzi mu o to abym zawrócił, tak tez zrobiłem i od razu się spytałem co się stało, on na to ze coś z łańcuchem mu się zwaliło, no to sobie pojeździłem dzisiaj, zawsze coś pomyślałem i jechaliśmy (bardzo powoli, ale mi tam pasowało, lubię sobie pojeździć i pogadać) gdy dojechaliśmy do bb okazało się ze jest zamknięte, znowu na myśl trafiło mi słowo kur**, wiec odprowadziłem Iwa pod jego blok i pojechałem na Czechów z myślą ze graja chłopaki jeszcze w bike polo, lecz gdy dojechałem nikogo tam nie było i znowu słowo kur**. Na początku miałem zamiar jechać do domu, bo już mi się nie chciało nic robić, ale przypomniałem sobie co trener mówił o systematyczności w treningach, wiec pojechałem szybko nad zalew bo bylem cały zmarznięty, nie moglem nawet przerzutki zmienić, ale nogi najbardziej, musiałem mieć cały czas palce skulone, nawet teraz pisząc ta notatkę czuje to zimno. Gdy wjechałem do lasu (tam gdzie zawsze odbywają się nasze treningi) zrobiłem jedno kolko i nie miałem siły nawet pod gore wjechać nie wiadomo czemu, wiec pojechałem sobie na drogę rowerowa i droga rowerowa wokół zalewu, później wjechałem na janowska i do domu.

Trenażer

Niedziela, 11 grudnia 2011
Km: 8.00 Km teren: 0.00 Czas: km/h:
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze

Trening

Sobota, 10 grudnia 2011
Km: 66.00 Km teren: 42.00 Czas: 03:00 km/h: 22.00
Pr. maks.: 35.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Hexagon v4 Aktywność: Jazda na rowerze

kategorie bloga

Moje rowery

Hexagon v4 2864 km
Giant 1444 km

szukaj

archiwum